środa, 30 stycznia 2019

Spójne Przeznaczenia

Opowiadanie niezależne - RETROSPEKCJA


Wieczór dnia poprzedniego był idealny, ale dzisiejszy poranek przeszedł sam siebie. Nie ukrywam jednak, że spieszyłem się z wciąganiem spodni i opuszczeniem obecnej noclegowni.
Miejsce było urocze... wschodzące słońce swoimi gorącymi promieniami przedzierało się przez zasłony i rzucało barwne pasy na kamiennej posadzce niewielkiej izby odosobnienia.
Zbierając się do wyjścia, zerknąłem jeszcze przelotnie w stronę łóżka.

Trupio-sina postać pojękiwała cicho, wijąc się w białej pościeli i szarpiąc rękami prześcieradła. Rozerwany na wpół habit rozchylił się na boki, ukazując piękne, kształtne ciało z kilkoma nieznacznymi śladami zadrapań i blizną sunącą nad lewym biodrem. Ta kobieta byłaby ozdobą na salonach a została odesłana przez rodziców do klasztoru. Zakonnica poderwała się do góry, usiadła na łóżku i zwymiotowała krwią. Szkarłatne łzy podeszły jej do powiek. Niewidzącym
wzrokiem spojrzała na mnie i wysyczała moje imię.
- Keeeegannnnn.
- Do usług moja piękna. To się zaraz skończy – powiedziałem, chwytając za klamkę. Mogłem dokonać opętania zbiorowego, ale skoro nadarzyła się okazja do bycia sam na sam z taką pięknością, głupim trzeba było być, żeby nie skorzystać. Grupowe opętania rzadko przeradzały się w orgię. Wymagały mnóstwa energii i zazwyczaj krwawej jatki oraz ogromnych pokładów strachu. Mimo wszystko był to klasztor. Były tu świętości, które mogłyby pokrzyżować plany. Natomiast ta dziewuszka... będąc pod moim wpływem załatwi sprawę w pojedynkę a ja tylko będę rósł w siłę.

Uchylając drzwi zauważyłem, że kobiety już zaczęły się budzić. Na korytarzu robiło się nieznaczne zamieszanie, zmuszające mnie do opuszczenia lokalu. Mogłem co prawda zniknąć, ale na początku łącznika między sypialniami a kaplicą tuż koło wejścia, stała osoba, którą chciałem jeszcze, chociaż przelotnie, zobaczyć, a która liczyła na kilka szybkich numerków.
Zamknąłem za sobą drzwi, założyłem na jedno ramię płaszcz i raźnym krokiem oddaliłem się od miejsca duchowej zbrodni. W myślach policzyłem do 6. Tak jak przypuszczałem, zakonnica wyszła z pokoju w tej samej chwili, gdy pozostałe dziewczęta zaczęły schodzić się w stronę wychodka. Rozległy się stłumione krzyki i piski – jedne świadczyły o przerażeniu, inne były z zachwytu na widok podążającego w ich stronę mężczyzny znanego w mieście aż nadto, którego imię wprawiało w furię kochanków, mężów i ojców. Casanova uśmiechnął się zalotnie do dziewczyn po czym spojrzał zimnym wzrokiem w moim kierunku, próbując odstraszyć mnie jako swojego rywala. Bez obaw utkwiłem w jego spojrzeniu swój wzrok, błyskając kilka razy demoniczną postacią. Płomienne spojrzenie nie ważne w jakiej epoce zawsze przynosiło podobny efekt. Zatrzymał się przerażony. Z szerokim uśmiechem nie ugasiłem ognia w źrenicach, za to uwydatniłem sine żyły na skroni i przegubach, po czym zmaterializowałem diabelskie skrzydła w kolorze ciemnego, wieloletniego Burbonu i wyskoczyłem przez okno, rozbijając przy tym wszystkie szyby.

Casanova wciąż stał przerażony. Siarkowy odór lęków doszedł moich nozdrzy powoli mieszając się z wonią kobiecej skóry, jaka pozostawiła ślad na moim ubraniu. Kolejne uderzenie tej pięknej kompozycji zapachowej wzmogło się niedługo potem. Minęło raptem kilka sekund kiedy wciąż zszokowany Casanova padł na posadzkę przygnieciony pięknym ciałem zarzyganej krwią zakonnicy z popękanym lustrem w ręku. Skąd zakonnica zdobyła lustro? Musiałem opętać bardzo kreatywną osobę, skoro w klasztorze zdobyła zakazany przedmiot próżności.
Choć cała ta farsa była przyjemną rozrywką, machnąłem dwa razy niepotrzebnymi mi skrzydłami i rozpłynąłem się w powietrzu. Naładowany nową energią mogłem pojawić się praktycznie wszędzie, byle nie w czasach gdzie byłem na świecie jako człowiek. Tyle perspektyw a jednak wybrałem najcichsze miejsce na świecie.

Głusza była luką w czasoprzestrzeni, jakby odrębnym uniwersum, obejmującą około jedną attosekundę w przyszłości, która nie wprowadzała praktycznie nic w historię i ani nie zdradzała przyszłości ani nie męczyła teraźniejszością. Przestrzeń ta była jak próżnia kosmiczna –czarna, bez grama światła, powietrza czy ciepła. Przesuwała się wraz z czasem i wymagała dużych pokładów energii, by potrafić się w niej umiejscowić na dłużej bez wpadania w tak zwaną teraźniejszość i czas współczesny. 
Lubiłem uciekać w to miejsce chcąc nabrać dystansu do otoczenia, zaplanować swoje działanie i odpocząć. To właśnie tutaj powstawały pomysły na moje największe „skoki” i to tu miałem święty spokój bez słyszalnych myśli, drwin i ataków demonów, jęków, śpiewu i modlitw aniołów.
Tutaj nie było niczego...
Odkryłem to miejsce przypadkowo, gdy chciałem przetestować czy rzeczywiście Demon Czasu nie może skoczyć w przyszłość skoro przeszłość stoi przed nim praktycznie otworem. Przeniesienie w czasie się udało –wessało mnie w Głuszę i nie chciało wypuścić. Straciłem wtedy większość swojej siły i ledwo udało mi się uniknąć unicestwienia. Od tamtej pory przychodzę tu świeżo po opętaniu, kiedy promieniuję mocą i mogę pozwolić sobie na marnotrawienie jej bez większej potrzeby. Raptem raz widziałem poblask innego stworzenia ale ani się nie przywitałem, ani nie przyjrzałem. Minęliśmy się jak na ruchliwej ulicy mając swoją obecność głęboko w dupie.

Chcąc dokonać czegoś wielkiego, znalezienia luksusowej ofiary a nie jakiejś przelotnej rozrywki, przestałem rozmyślać i wsłuchałem się w siebie, oczekując na wezwanie. Po chwili zaczęły przepływać mi przez umysł różne obrazy. Początkowo zamglone, podsuwające ofiary mało wymagające i oddalone zaledwie kilka, kilkanaście lat od teraźniejszości. Tego typu okazje były szybkim i prostym sposobem na zdobycie kilku kropel mocy dla początkującego demona. Ja jednak
czekałem na uderzenie. 

Attosekunda przesuwała się dalej wydłużając ludzkie dzieje w historii. Niespodziewanie moje martwe serce zabiło a zaraz po tym ujrzałem małą blondwłosą dziewczynkę bawiącą się na zielonym trawniku. Jej strój i miejsce było mi tak znajome, że bez wahania wskoczyłem w lukę w czasie i zmaterializowałem się na miejscu.
Wysoki, ceglany budynek umiejscowiony był w bogatej dzielnicy. Wyjście na taras i na ogród częściowo zniszczone już przez czas, pokrywały nieliczne chwasty, wysokie wyschnięte trawy i marniejące pnącza róż pełzające po kwietniku i murku jak węże. Rodzina, która tu mieszkała była poważana i choć dość bogata, wszelkie oszczędności utykała w bankach i inwestycjach, które miały zakończyć się porażką dopiero za kilka lat.

Miejscami zaniedbany dorobek świadczył o braku porządnej służby i zainteresowania ze strony właścicieli. Zarówno Pan domu jak i jego małżonka od kilku lat zajęci byli prowadzeniem interesów i kształceniem dzieci, na skutek czego potomstwo zaczynało dawać się we znaki.
Dziewczynka, której przyglądałem się z rogu podwórza ogrodzonego murem od reszty posiadłości oraz od stajni, była sześcioletnim, nieokiełznanym potworem w postaci rozkapryszonego dziecka. Niszcząc szmaciane i słomiane lalki bawiła się pod najstarszym drzewem w okolicy.
Rozłożysty klon rzucał gęsty i długi cień na trawnik dając ukojenie w letnie popołudnia. Nawet dzisiejszy jesienny dzień, przerzedzany gęstymi chmurami, potrafił ostro prażyć słońcem szczególnie gdy miało się tyle warstw ubrań na sobie. Współczesność miała bardziej komfortową modę. Dobrze, że nie nosiłem tych ubrań a tworzyłem jedynie ich iluzję.

Przyglądałem się dziecku z zamyśleniem, poznając jego ruchy i myśli. Zafascynowany a zarazem zlękniony, w krótkim czasie ułożyłem schemat jej reakcji i rozważań.
Gdy pomyślała o bracie i matce z przejęciem wstrzymałem oddech a ona jakby czując moją obecność spojrzała na mnie.
Czułem jak jej dusza mnie wzywa. Jak otwiera się przede mną jej umysł, tak łatwy do opętania. Dzieci z pozoru bezbronne, należały do większych wyzwań. Ze względu na to, iż ich świadomość była mniejsza, grzechy automatycznie były odpuszczane. Z natury każdy młody człowiek jest dobry. Jego popędy sadystyczne i destrukcyjne wynikały z pierwotnych potrzeb przetrwania i ujawniały się po to tylko, by nie zaniknąć całkowicie. Cywilizacja sprawiła, że ludzie przestawali bazować na instynkcie samozachowawczym a tolerancja i „człowieczeństwo” przyczyniły się do wymarcia prostego rachunku i prawa natury – selekcji naturalnej.

Anna była dziewczynką pełną sprzeczności. Kiedy na nią patrzyłem, jej jasna, rozświetlona radością twarz, wielkie błękitne oczy i zaokrąglony dziecięcy nosek potrafiły diametralnie zmienić się w twarz furiatki, której jedzenie podsuwano kijem a sypialnię pozbawiono zbędnej pościeli i mebli. Nie była jednak zła... potrafiła zachować się jak każda inna dziewczynka w jej wieku – pobawić się grzecznie
w ogrodzie, pomóc matce w robótkach, poczytać książkę, pobiegać po łące i wyruszyć na tajemnicze wyprawy z bratem, nakarmić i wypielęgnować konia. Potrafiła zaopiekować się matką w siódmym miesiącu ciąży i poczęstować brata ciastkami. Nie mniej jednak jej świadomość i inteligencja ściągała ją do samozniszczenia. Przez to, że wciąż ulegała dziecięcym zmianom nastrojów i przy tym była wyjątkowo mądra, jej grzechy nie wymazywały się jak za dotknięciem różdżki a dusza stawała się ciekawą karmą dla demonów. Nie odrywając od niej wzroku, zauważyłem kątem oka pojawienie się innego demona. Paktowy[1] siedział przyczajony na drzewie nad dziewczynką i rozglądał się wokoło. Zdawał się mnie nie zauważać mimo, iż nie kryłem swojej obecności. Byłem jedynie niewidzialny dla ludzi.

Powoli atmosfera wokół zaczynała gęstnieć od wyładowań. Przybysz nie czekał. Widać obawiał się utraty mocy i powrotu do teraźniejszości, przez co nie oceniając dokładnie sytuacji, rozpoczął działania. Każdy demon miał inną technikę działania. Ja kiedy tylko mogłem szedłem z ofiarą do łóżka... ten tutaj lubił znęcać się nad wybrańcem i wywoływać u niego stany lękowe. Ani ja oni on nie byliśmy oryginalni. Tak działali praktycznie wszyscy – było to najskuteczniejsze a każdy szedł na wynik.
Anna oderwała ode mnie wzrok lekko wystraszona. Aura rozsiewana przez przybysza zaczynała na nią oddziaływać. Zaraz po tym zapewne miały nastąpić majaki, wybuchy furii i płaczu aż w końcu dusza się podda.

Mroczna, gęsta mgła w postaci macek zaczęła spływać na dziewczynkę. Pisnęła przerażona. Demon zeskoczył z drzewa i wyciągnął do niej ręce – odruchowo, nie kontrolując swojej reakcji, rzuciłem się w jego kierunku. Rozmazane ciało mogło być nieuchwytne dla materii, ale nie dla mnie.
Zniekształciłem swoją postać, przeplotłem ją z jego ciałem sprawiając równy ból sobie jak i jemu.
Cios rozerwał moje nieistniejące trzewia. Cień poddał się wybity z rytmu, wciąż zaskoczony i naiwny. Chcąc ograniczyć moje możliwości, przybrał bardziej kształtną postać, odsunął się o krok i ze zmieszanym wyrazem twarzy wpatrywał się we mnie jak w szaleńca lub kata. Wyjąłem zza pasa krótki, diabelski sztylet. Ostatnimi czasy nie ruszałem się bez broni, nawet jeśli miała ona wytrzymać zaledwie kilka pojedynków. Diabelska broń była dużo gorszej jakości niż anielska i zużywała się równie szybko co sparciała para skarpetek.
Zdezorientowany demon spojrzał na mnie a następnie na wystraszoną i sparaliżowaną dziewczynkę. Słyszałem jak jej serce szybko i chaotycznie bije w małej i kruchej piersi. Tempo jakie przybrało zalało mnie niepokojem.
- O co chodzi? Możemy się podzielić...
- Nie! – warknąłem i rzuciłem się znowu. Młody demon, stosunkowo całkiem dobry, nie przywykł najwidoczniej do obecności kogoś tak gwałtownego jak ja. Próbował się bronić i uskakiwać przed każdym cięciem, ale był za wolny. Tracił siłę. Nie był jednak całkiem bezbronny – widząc okazję, zmienił postać, przefrunął mi między nogami i kopnął w plecy. Poleciałem parę metrów, uderzając o posadzkę tarasu twarzą. Zmazałem z nosa sączącą się krew i zebrałem w sobie całą energię. Oczy zapłonęły przeplatając ogień i błyskawice, postać rozjaśniona od wyładowań elektrycznych zdawała się być większa i bardziej muskularna. Z rykiem odbiłem się nogami od ziemi i przeleciałem dzielący nas dystans, mimowolnie materializując na plecach skrzydła dla równowagi.
Pozbawiony broni, z furią uderzyłem w pierś przeciwnika samą pięścią. Przeleciała na wylot. Drugą ręką przyciągnąłem demona do siebie. Mój tors miażdżył i raził prądem jego skórę. Palący oddech parzył skórę na twarzy i zmuszał do zamknięcia oczu. Nie chciałem by odpłynął tak szybko. Pragnąłem jego cierpienia. Jego siły. Wysysałem z niego życie jak eliksir. Chciałem żeby patrzył i żeby to zrobił ruszyłem brutalnie ręką w jego ciele. Wytrzeszczył w agonii oczy i jęknął podtrzymywany na nogach tylko moim rozkazem. Warkot jaki wydobył się z mojego wnętrza sam
mnie zaskoczył, jednak nie mogłem pohamować swojej brutalnej i nieludzkiej satysfakcji, swojego pragnienia unicestwienia. Wiedząc, że już nic więcej nie wydobędę z tego truchła, powolnym ruchem wysunąłem dłoń z klatki demona aż wydobył z siebie ostatni dech i padł na ziemie powoli topniejąc. Patrząc na zwłoki pod swoimi nogami zacząłem strzelać energią na metry. Jedna z błyskawic uderzyła w drzewo i dziewczynkę. Wzdrygnęła się i padła na bok nieprzytomna. To mnie momentalnie otrzeźwiło. Przywróciło jasność umysłu zastąpioną lodowatym przerażeniem. Energia zbyt gwałtownie wessała się we mnie z powrotem. Przez chwilę sam straciłem wzrok i słuch, a kiedy mój mózg zaczął ponownie prawidłowo funkcjonować, ciszę przeszył najgorszy na świecie krzyk kobiety. Odwróciłem się w stronę domu. W drzwiach wychodzących na ogród stała kobieta w szarej długiej sukni zdeformowanej przez brzuch. Zasłaniając ręką usta tłumiła kolejne wrzaski. W końcu zrobiła krok do przodu... niefortunny... stopa poślizgnęła się na czymś co dla jej oczu było niewidoczne a czym była moja demoniczna, srebrna krew. Przenikliwy, promieniujący prąd przeszedł ją od stopy aż po samo serce przechodząc przez płód. Skoczyłem w jej stronę, ale niespodziewanie tuż obok pojawił się dziewięcioletni chłopiec. Jego ciemne włosy były praktycznie takie jak moje. Chłodne, ale dziecięce spojrzenie oceniało sytuację jakby to co się działo, było elementem czytanych
doń powieści a nie świata rzeczywistego. Chłopiec również ruszył na przód. Widząc, że i on zaraz stanie w kałuży krwi, złapałem go za ramię i docisnąłem do ściany. Wystraszony stanął jak wryty. Nie widział mnie.
Następne wydarzenia potoczyły się szybko. Służąca dobiegła leżącej kobiety, mężczyzna spojrzał na małżonkę, ocenił jej stan i kilkoma susami dostał się do nieprzytomnej dziewczynki. Jej serce biło... słabo. Myśli zacierały się w ciemność i urywały dryfując między światami. Wziąwszy ją na ręce, wniósł do domu krzycząc „Medyka! Szybko!”. Medyk rzeczywiście pojawił się w przeciągu 15 minut, niestety nie pomagał on dziewczynce. Ta odzyskawszy odrobinę przytomności leżała wtulona do piersi matki. Kobieta zaś popłakiwała i podkurczała nogi z bólu. Nie chciała ani na chwile wypuścić córki z rąk, bojąc się, że znów straci przytomność. Była bowiem słaba i blada. Nie wyglądała na kogoś kto wyzdrowieje. Matka przeczuwając niebezpieczeństwo jedną ręką masowała brzuch, próbując wstrzymać bóle a drugą głaskała blond włosy.
-Pani, musisz dać sobie pomóc.
-Nie zostawię jej.
-Będzie w rękach ojca. Lord z piastunką się nią dobrze
zajmą. Ona też musi leżeć.
Nie mając więcej argumentów odprowadziła wzrokiem swoje dziecko wtulone w ojca jak w ostatnią deskę ratunku. Usłyszała cichy szept „mamo” a następnie trzaśnięcie drzwi. Nie mogąc ulotnić się z tego miejsca, stanąłem między ścianami żeby móc obserwować obie sytuacje. Kobieta krzyknęła i podciągnęła spódnice do góry. Momentalnie pojawiły się kobiety i akuszerka. Niespodziewana akcja
porodowa się zaczęła... za wcześnie... całe dwa miesiące za wcześnie... noworodek miał małe szanse na przeżycie tym bardziej, że przeszył go demoniczny chłód z mojej krwi. Rozedrgany emocjonalnie odwróciłem od niej wzrok i spojrzałem na dziewczynkę. Znów zamknęła oczy. Tym razem zamykała je na dłużej. Słabe serce, które wcześniej wydawałoby się, że pracowało normalnie, teraz po dzisiejszych doświadczeniach zwalniało i przyspieszało, chcąc złapać swój dawny rytm. Cudem jeszcze reagowała i się komunikowała. Z przerażeniem patrzyłem jak wokół zaczęły pojawiać się demony i anioły. Byłem pewny, że część z nich już znałem i spotkałem... uśmiechnęli się do mnie
szyderczo widząc moje rozterki. Oni wiedzieli. To zabolało mnie jeszcze bardziej.

Dziewczynka znów coś jęknęła, wtuliła twarz w płaczącego ojca i odchyliła głowę do tyłu. Nagle. Bezwiednie. Ciężka głowa zabujała się bezsilnie niekontrolowana żadnym ruchem mięśni ani ścięgien. Klatka zapadła się a usta rozwarły. Oczy utkwione w sufit zgasły. Mężczyzna nie wierząc własnym oczom potrząsnął ciałem i przytulił je mocniej. Pocałował stygnące czoło. Łzy spłynęły po nim, po nosku i bladych wargach. Serce uderzyło jeszcze trzy razy, jakby chciało coś jeszcze dodać i zamarło. Ból powrócił. Ból jaki czuł dawno temu, kiedy trzymał na rękach pierwsze dziecko.

Do moich uszu doszedł wrzask i pisk szalejących demonów i łkanie mężczyzny. Zaraz potem pomieszczenie rozdarł wrzask. Drzwi do pomieszczenia były otwarte. Kobieta trzymając zakrwawionego noworodka krzyczała, widząc śmierć starszego dziecka. Moje martwe serce skurczyło się jakby miało zapaść się z siebie, jakby uderzało na sucho...
Czas się zatrzymał. Twarze znieruchomiały w bólu i udręce. Noworodek wstrzymał oddech i przestał płakać. Nastała przeraźliwa cisza a ja wbrew swojej woli zostałem wessany w czasie i wylądowałem w teraźniejszości. Nigdy bym nie przypuszczał, że życie może być aż tak z góry zaplanowane. Moja historia była zwykłym przeznaczeniem, grą, zabawą, drwiną a ja przez cały swój pobyt w tamtej rodzinie stałem się częścią dziwnego planu. Igraszki nieba i piekła. Środkowy palec wymierzony prosto w nos od samego Beliala i boga. Demony wiedziały, anioły wiedziały tylko nie ja.

Przez cały ten czas kiedy byłem w rodowej posiadłości... byłem świadkiem śmierci swojej siostry i narodzin starszego brata...


_______
[1] Paktowy – Demon Czasu – Człowiek, który pod wpływem paktu
(podpisania cyrografu) staje się Demonem Czasu

czwartek, 24 stycznia 2019

ANIOŁY I DEMONY -w książce

Może przytaczając Wam klimat jaki chciałam uzyskać pisząc książkę, powiem na początku, że "Kaganiec" to moja druga w 100% napisana książka od deski do deski i tym razem pisana nie tylko dla siebie, ale także z myślą o ewentualnych czytelnikach. W między czasie pisałam nałogowo opowiadania, wiersze i piosenki. Kiedy zaczęłam przymiarki do książki, której poświęciłam ten blog, byłam w liceum i zaintrygowana katolickim podejściem do postaci diabła, zaczęłam tworzyć postać głównego bohatera. W pierwszym zamiarze chciałam przede wszystkim pokazać wpływ 7 grzechów głównych, jednak w trakcie pisania główny zamysł się zatarł a moje podejście do pomysłu zaczęło dojrzewać. Zmieniłam podejście, że chcę tą książkę napisać jako jedną, spójną historię, dając sobie tym samym czas na rozwój głównej postaci i przesunięcie zamysłu do kolejnych części.

W mojej wyobraźni i jednocześnie w książce demony i anioły są ogólnie rzecz biorąc wyzbyte płci i formy materialnej. Dlaczego więc są żeńskie i męskie?

Nie biorąc pod uwagę demonów paktowych, których płeć związana jest z życiem ludzkim, pozostałe diabły przywdziewają taką formę jakich cechy charakteru lepiej współgrają. Między innymi Azazel jest przedstawiony jako mężczyzna ponieważ jego cechy bliższe są mężczyźnie niż kobiecie. Przypuszczam, że w innych wierzeniach może mieć inną płeć.
Ich forma natomiast podobna jest do płynnej magmy. To co widać jest jedynie iluzją, ułatwiającą działanie. Magma miałaby problem z utrzymaniem miecza, natomiast forma ludzka świetnie sobie z tym poradzi.
Anioły natomiast im bliższe są boga tym ich światło jest bardziej białe. Można porównać ją do rozświetlonej mgły - anioł stróż będzie miał kolor żółty lub żółtawy, zaś Serafini białe. Najjaśniejsze światło  mają oczywiście bóstwa.

Ponadto każda postać dąży do ideału. Ideał według skrzydlatych postaci został określony jednoznacznie poprzez przybranie przez Chrystusa człowieczeństwa. Od tamtej pory Aniołowie i Demony formują swoje oblicze nie tylko po to, by wtopić się w tłum chodząc między ludźmi, ale także dlatego iż przeszło 2000 lat temu zastał nowy trend na bycie zajebistym.

środa, 23 stycznia 2019

MITOLOGIA I LEGENDY - w książce

Przytaczając trochę sensu w mojej książce - wzorując się na mitologii i wierzeniach, uporządkowałam kilka aspektów celem prowadzenia dalszej historii głównego bohatera. Już zaczęłam prace nad II i III częścią :)


Anioł Stróż – najniższej rangi anioł pełniący funkcję indywidualnego opiekuna rodziny lub pojedynczego człowieka. Jego zadaniem jest pośredniczyć między Bogiem a człowiekiem i strzec go od złego. W wierze chrześcijańskiej są odnotowane zeznania ludzi, w tym także świętych, którzy bardzo świadomie komunikowali się ze swoimi aniołami czując ich obecność.
Askalon – demon ognia
Azazel – demon. Sumeryjskie ucieleśnienie złych myśli. W mitologii posiadał zdolność przejmowania kontroli nad umysłem ofiary. Uczył wyrabiania broni, kosmetyków. Jeden z najlepszych wojowników, nauczał ludzi walczyć.
Chóry – hierarchiczność w Niebie. Pseudo-Dionizy Areopagita i święty Tomasz z Akwinu w swoich dziełach przedstawili hierarchiczność zastępów aniołów dzieląc je na trzy strefy, w której znajdują się po trzy Chóry. Pierwsza najbliższa Bogu: Serafini, Cherubini, Trony, następna: Panowania (Dominacje), Moce (Cnoty), Potęgi (Zwierzchności, Władze), ostatnia: Księstwa, Archaniołowie, Aniołowie.
Belial – książę piekieł, ucieleśnienie bezprawia i zła. Miejscem jego kultu była Sodoma. W całym piekle nie było równie okrutnego, rozpustnego i oddanemu złu demona. Choć naturę miał szkaradną, jego wygląd i sposób wysławiania się był nadzwyczaj pociągający przepełniony wdziękiem i godnością. Wierzono, że został stworzony zaraz po Lucyferze.
Lucyfer – według Biblii pierwszy anioł, który zbuntował się Bogu. Jego imię w łacinie oznacza „Jutrzenka”.
Metatron – serafin, król Aniołów, ulubieniec Boga. Znany jako „ten, który zajmuje tron obok tronu Boga”. Według podań jego śpiew tworzy nowe Zastępy Anielskie.
Purgatorium – Czyściec, miejsce do którego trafia dusza aby w cierpieniach oczyścić swoje dobre uczynki ze wszelkich naleciałości egoizmu, dzięki czemu stają się one nieskazitelne.
Zastępy Piekielne – armie demonów podlegające rozkazom królów i książąt piekielnych.

okładka z cyrografem

Moja autorska okładka - kiedy dojdzie do druku zapewne skorzystam z usług profesjonalnego grafika a nie okolicznościowego amatora (mówię tu o sobie - tak, tak... tablet do rysowania, wgrany jakiś nieznany mi program i oczywiście YouTub jako instrukcja obsługi:p )
Ale podoba Wam się? To coś mało czytelne to cyrograf i odręczny podpis.
W zamyśle to co jest czerwone i bordowe miało być krwią :D

PROLOG - fragment

W głowie wciąż dźwięczały mi słowa: Mrok spowił Twoją duszę. Twój słaby punkt leży tam, gdzie znajduje się Twoja siła.
Głos, który rozbrzmiewał w mojej głowie przy ponownych narodzinach trzynaście lat temu, wciąż  powracał jak gdybym słyszał go w tej chwili. Nie kontroluje tego. Nasila się szczególnie wtedy, gdy odnajduję swoją ofiarę, gotowy wykonać zadanie rozciągnięte na przestrzeni wieków. (...)

Srebrna krew poleje się po kocich łbach. Ludzie zupełnie nie świadomi będą po niej deptać, by potem się dziwić, że nawiedzają ich nieszczęścia. Pojawi się gęsta mgła- spowodowana parowaniem Ciemnego Ciała, powodując wypadki, porywając niewinne ludzkie dusze. Trzy tuziny dusz za jednego demona. Książę się ucieszy. Im ciaśniej w Piekle tym pan szczęśliwszy... (...)

Rozmyślając o tym, zmierzwiłem włosy palcami
i skręciłem w uliczkę barokowej Francji. (...)  „Zła nie da się namacać”, mówiąc to, Sigismund miał zupełną rację. (...)
Właśnie ten strach dodawał mi sił. Sprawiał, że z radością zarzucałem broń i skórzaną kurtkę na plecy i wchodziłem do przytulnych domów po swoich zastępców.

O książce - krótkie streszczenie odrobine zdradzające fabułę :)

Książka jest pisana w narracji pierwszoosobowej z perspektywy demona – jego imię pojawi się później. Ów postać stała się wysłannikiem piekieł po podpisaniu cyrografu w 1756r. po śmierci swojej rodziny.


Akcja rozpoczyna się prologiem, w którym bohater tworzy kolejnego demona. Następnie wydarzenia umiejscowione są w teraźniejszości (2015 rok). Stworzony demon w prologu staje się przyczyną utrapień naszego bohatera.
W próbie odzyskania przez diablicę swojego wcześniejszego życia, dokonuje pewnych rewolucji w genologii Demona, tym samym odbierając mu większość posiadanych diabelskich umiejętności i ograniczając go do formy materialnej – ludzkiej.


I tu zaczynają się schody...


Cała historia skupia się na próbie odzyskania mocy, rangi i niezależności przez bohatera. Wyznacza on sobie ofiarę – pobożną dziewczynę Lilianę, która ma pomóc mu odzyskać swoje dawne życie, jednak nie wszystko wygląda tak pięknie jak być powinno i pomimo, że to właśnie diabły mają bardziej racjonalne podejście do istnienia, kiedy w grę wchodzi ich ego, mają straszne klapki na oczach :)

Największym jednak problemem Demona jest fakt iż może zostać unicestwiony. Dla bohatera śmierć po której nie ma żadnego przejścia na drugą stronę jest przerażająca i chce za wszelką cene tego uniknąć.

Całej sytuacji przyglądają się boskie stworzenia i w pewnym momencie zaczynają grać w jednej drużynie w tym także Ciril - Anioł Stróż Liliany.


Epilog podzieliłam na dwie części. W pierwszej na krótko perspektywa narratora się zmienia. Główny bohater na chwilę zostaje odstawiony na bok po to by z większym uderzeniem wejść na koniec. A koniec jest bardzo intrygujący... Macie ochotę na szczegóły?

~~

Zapraszam Was do wsparcia kampanii na www.wspieram.to - właśnie tam, pod tym linkiem_ (link umieszczę później) można dorzucić cegiełkę na rzecz wydania książki. Czasu jest mało! Nagroda jaka mi przysługuje jest ważna do końca lutego i pokrywa ona 1/3 wydania książki. Resztę dokładam sama, ale w tak krótkim czasie niestety nie mogę sobie pozwolić na zorganizowanie pełnej sumy, stąd prośba o wsparcie projektu. Brakuje naprawdę niewiele a akcja to Wszystko albo nic!

Spójne Przeznaczenia

Opowiadanie niezależne - RETROSPEKCJA Wieczór dnia poprzedniego był idealny, ale dzisiejszy poranek przeszedł sam siebie. Nie ukrywam je...